środa, 30 grudnia 2020

Moje święta kiedyś i dziś

Witajcie!

No i mamy koniec grudnia. Planowałam, że pojawią się tutaj posty typowo świąteczne, grudniowe a był raptem jeden. Nie jestem z tego zadowolona, chciałabym pisać więcej i ciągle mam postanowienie poprawy. Jednak czasem życie i obowiązki biorą górę. Przede mną nowa rola mamy i co za tym idzie jestem aktualnie pochłonięta przygotowaniami, a też zawsze chcę żeby to co się tutaj pojawia było dopracowane. Nie chcę wrzucać postów tylko po to żeby były. Chcę żeby one niosły ze sobą jakąś wartość, a żeby tak było wymagają one poświęcenia większej ilości czasu. Pozostaje więc wybór - lepsze, a rzadziej czy średnie, a częściej - chyba wybieram tą pierwszą opcję. 

Wpis o tym jak wyglądały moje święta kiedyś i dziś miał się pojawić przed świętami, ale nadal mamy okres okołoświąteczny, przed nami Sylwester i Nowy Rok, więc można sobie podsumować ten czas świąt teraz.

W końcu lepiej zrobić coś późno niż wcale ;)


Jak wyglądały święta w moim rodzinnym domu?


Kiedy byłam dzieckiem Wigilia to był zawsze specjalny czas. Spędzaliśmy Wigilię w rodzinnym gronie, do naszego domu przyjeżdżały ciocie z mężami i moim kuzynostwem, bo był to też ich rodzinny dom. Było tak dopóki żyła babcia i dziadek. Te święta wspominam najlepiej, mimo że nie obyło się zawsze bez narzekania mojej mamy, że musi przygotowywać potrawy dla wszystkich. 
I wiecie co? Zawsze narzekała, że jest za dużo ludzi, że wszyscy zjeżdżają się do niej, ale była wtedy w tych świętach atmosfera i magia. A w tym roku moi rodzice spędzali Wigilię we dwójkę - ja jestem jedynaczką i poszliśmy z mężem na kompromis, dwie poprzednie Wigilie spędzaliśmy z moimi rodzicami, więc teraz przyszła  kolej na rodziców Krzyśka. Ciocie też spędzały każda w swoim gronie najbliższych, wszystko się trochę z czasem rozjeżdża plus dodatkowo wirus nie sprzyja takim spotkaniom. 

Ze świętami z dzieciństwa kojarzy mi się:

- śnieg, bo było go zawsze wtedy pod dostatkiem. 

- barszcz czerwony z uszkami - moja ulubiona wigilijna potrawa, okazuje się że nie jest to pewnik, bo u teściowej je się barszcz grzybowy, jakkolwiek dziwnie to brzmi :D Jest to coś na kształt zupy grzybowej z uszkami, jednak do końca nie jest to zupa grzybowa, nie znam receptury ;)

- wspólne śpiewanie kolęd przy stole - od tej tradycji już też się odeszło

- wybieranie najlepszej kreacji na wieczór, zawsze był to dla mnie specjalny dzień i spędzałam dużo czasu na przygotowaniach żeby jak najlepiej zaprezentować się przed rodziną

- próbowanie wszystkiego i zasiadanie do kolacji już z pełnym brzuchem, jako dziecko miałam zawsze problem żeby oprzeć się tym wszystkim pysznościom 

- czosnek - oprócz dzielenia się opłatkiem w moim domu rodzinnym przed rozpoczęciem jedzenia każdy bierze kawałek czosnku, ma to zapewnić zdrowie na nadchodzący rok, u was też tak jest?

- sianko pod obrusem - zawsze musiało być i miało specjalne znaczenie, bo babcia i dziadek całe życie zajmowali się się gospodarstwem, z tego żyli i to sianko było specjalne, nie tak jak teraz kupione w sklepie w plastikowym woreczku, o ile ktoś jeszcze o tym pamięta, ale było prosto ze stodoły

dzielenie się opłatkiem - jako że byłam bardzo nieśmiała jako dziecko to nienawidziłam tego momentu. Trzeba było składać życzenia wujkom i ciociom, wywoływało to zawsze u mnie stres. Raz koleżanka poradziła mi żebym wyszła na ten moment do toalety, stwierdziłam że to super pomysł i tak 
też zrobiłam, jednak wujek, który ma bzika na punkcie dobrego wychowania mój powrót skwitował krótkim "Ooo Sabinka wróciła, nie podzieliłaś się z nami opłatkiem". Nie muszę chyba mówić jak mi było głupio i nie uniknęłam dzielenia się opłatkiem ;) 

- oglądanie koncertów kolęd w telewizji, czekając na przyjazd rodziny 

- kolędnicy chodzący od domu do domu, śpiewający kolędy i mówiący wiersze. W tym roku nikt nie przyszedł... Pewnie to kwestia wirusa i strachu rodziców, brakowało mi trochę tego klimatu

Były to magiczne chwile. Zapewne każdy z nas ma piękne wspomnienia ze świąt z dzieciństwa i tak powinno być. Teraz nasza w tym głowa żeby naszym dzieciom zapewnić również dobre wspomnienia, może nie uda się odwzorować tych naszych, bo świat się zmienił, ale inne nie znaczy zawsze gorsze. Moje tegoroczne święta dalekie były od tych wymarzonych, ale się nie załamuję. Męża dopadła choroba, nie mogliśmy pojechać do rodziny, spędziliśmy je w domu. Mam nadzieję, że odbiję to sobie za rok, kiedy będzie już z nami nasza córeczka. To będą na pewno inne, lepsze święta. Takiej myśli się trzymam. 


Jakie tradycje świąteczne wprowadzam u siebie? 


Pierwszą rzeczą jest ubieranie choinki. Postanowiłam, że w moim domu nastrój świąteczny będzie trwał dłużej i ubieram ją już 6 grudnia. To taki fajny dzień, dobrze mi się kojarzy, bo jako dziecko dostawałam zawsze prezent "od Mikołaja". To był jedyny czas w roku kiedy dostawałam taki prawdziwy, wyczekany prezent. Dlatego w tym roku choinka u mnie stanęła właśnie w dniu Świętego Mikołaja i nie będzie stała do lutego. Myślę, że rozbiorę ją wcześniej. Wolę cieszyć się nią w oczekiwaniu na święta, niż trzymać ją tak długo po świętach. A wy kiedy rozbieracie choinkę? 






Swoją pierwszą własną choinkę ubrałam w kolorach złota i czerwieni, są też elementy drewniane. Wszystkie ozdoby choinkowe są z Pepco i Leroy Merlin - efekt mi się bardzo podoba. Ogromnie cieszy mnie ta choinka. 
Oprócz choinki są też inne ozdoby. Nie lubię przepychu i dużej ilości ozdób, ale stroik na parapecie i delikatne dekoracje przy schodach są i tworzą świąteczny klimat w moim stylu.




















Pieczenie pierniczków - u mnie w domu nie piekło się pierników, mimo że teraz mam wrażenie że każdy to robi. Były ciasta, ale nigdy ciasteczka, dlatego u siebie wprowadziłam w tym roku tradycję pieczenia pierników. Nie obeszło się bez początkowej porażki, jednak druga partia wyszła już super. To mi tylko pokazało, że nie warto się zniechęcać i żeby się czegoś nauczyć czasem musi nie wyjść. Chciałabym żeby okres przedświąteczny w moim domu kojarzył się z zapachem pierników, to moje ulubione ciastka i będę się starała piec je co roku ;)











Brak presji. Zauważyłam, że dla niektórych święta to musi być ogrom jedzenia, stanie przy garach od rana do nocy, a później nawet nie ma jak tego wszystkiego zjeść. Jestem za racjonalnym podejściem. To ma być czas przyjemny, oczywiście upieczmy ciasto, żeby mieć co pysznego zjeść podczas świątecznego relaksu, ale czy musi to być od razu kilka sztuk? Zróbmy barszcz, bo to symbol świąt, pierogów ulepmy taką ilość żeby dać radę je zjeść albo po prostu kupmy gotowe, jeśli nie mamy siły na lepienie. To nic złego ułatwiać sobie życie. Jeśli chodzimy do pracy i nie mamy czasu lub po prostu nie lubimy stać przy garach to kupienie tych kilku potraw to moim zdaniem nic złego. Niech każdy robi jak uważa, jednak jestem przeciwniczką presji, robienia na siłę i narzekania. Niech to będzie spokojny, przyjemny czas odpoczynku i bycia razem. Uginający się stół nie powinien być tutaj priorytetem, a w naszej kulturze mam wrażenie, że trochę tak jest. Ja na święta upiekłam tylko pierniczki i 3 bita, dostaliśmy też mnóstwo ciast od mam, więc stół i tak się uginał. Podzielenie obowiązków też jest dobrym sposobem.

Świąteczne filmy - u mnie w rodzinnym domu nie było wspólnego oglądania filmów, a takich o tematyce świątecznej to już w ogóle, dlatego obejrzałam z mężem w tym roku "O północy w magnolii" chcąc się wprowadzić w świąteczny nastrój. Może nie był to film najwyższych lotów, jednak liczy się ten czas razem. No i jest to jednak przyjemne dla oka, nawet jeśli fabuła jest mdła to śnieg, dekoracje, wystrojeni ludzie i ich perypetie dziejące się w okresie Bożego Narodzenia są jakieś takie miłe i chce zawsze obejrzeć chociaż jeden świąteczny film z najbliższymi, aktualnie z mężem, a w przyszłych latach dołączy mam nadzieję do tej tradycji nasza córeczka i kiedyś będzie miała dzięki temu miłe wspomnienia. 






Święta już za nami. Te trzy dni minęły bardzo szybko, odnoszę wrażenie, że więcej radości sprawiało mi to oczekiwanie niż same święta, zwłaszcza że dopadła nas choroba i musieliśmy zmienić plany. Mimo wszystko to były pierwsze święta w nowym, własnym domu - pierwsza wspólna choinka, pierwsze święta z naszym psem, pierwsze strojenie domu, pierwsze wypieki we własnej kuchni. Staram się patrzeć na to co pozytywne, wierzę że w ten sposób można przyciągnąć tego więcej. Mimo, że zabrakło trochę tej magii, jaką odczuwało się kiedyś to mimo wszystko nadal lubię ten specjalny czas celebrowania. 

Teraz przed nami Nowy Rok, co też napawa mnie ekscytacją. Kalendarz na 2021 rok już czeka, lista marzeń zrobiona i głowa pełna planów.

Napiszcie mi jak wyglądały wasze święta lub jak wspominacie te z dzieciństwa ;) 

Pozdrawiam Was serdecznie!


34 komentarze:

  1. Pięknie udekorowałaś dom na Święta ! Widzę że piesio też ubrany odświętnie :)
    Życzę wszystkiego najlepszego na Nowy 2021 Rok !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. To wspaniały dla Was czas:)))nowy dom nowe życie:))Pozdrawiam serdecznie i Szczęśliwego Nowego Roku życzę oraz pomyślności w nowym domu:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieczenie pierników to chyba jedna z najlepszych tradycji 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały post, który przeczytałam z ogromną przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiałam dawne święta. Ostatnie spędziłam praktycznie sama. Na dwie godzinki tylko wpadła tylko córka ze swoim chłopakiem i wnuczką i to była cała radość. Starsza 500 km dalej też spędziła tylko z dziećmi. Smutne te święta były w tym roku, smutne...

    OdpowiedzUsuń
  6. Święta z dzieciństwa miały w sobie tę magię, na którą czekało się już w czerwcu. W miarę dorastania wszystko się zmienia, coraz więcej czasu sama spędzam w kuchni pomagając przy wszystkim, ale nadal czuję tą rodzinną miłą atmosferę. Ja w poprzednim roku wprowadziłam tradycję pieczenia pierniczków, bo uznałam, że to naprawdę fajne zajęcie,szczególnie kiedy wszyscy siadają i pomagają je dekorować.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie nadal święta mają cudną magię, ale rzeczywiście kiedyś miały troszkę większą. U mnie również wszystko się zmieniło wraz ze śmiercią babci. Kiedyś to u dziadków była cała Wigilia, zjeżdżała się rodzina. Rodzice zawsze wcześniej tam jeździli, aby zawieźć ciasto, które zrobiła mama. Mieliśmy też dwie tury prezentów. Pierwsza własnie od babci, a później wracaliśmy do siebie, gdzie czekały już pod choinką prezenty od prawdziwego Mikołaja, który wkradał się podczas naszej nieobecności. Niesamowita atmosfera, zawsze będę ją wspominać. Z chwilą śmierci babci, nikt nie chciał obciążać dziadka i zaczęliśmy robić swoją Wigilię. Od tego momentu wszystkie dzieci dziadków zaczęły ją spędzać osobno. W tym roku pierwsze święta bez dziadka, ale też pierwsze święta z mężem siostry i moim ukochanym. Pewna epoka się skończyła. Ciekawe jak u mnie będą wyglądały święta po ślubie. Na razie nie wyobrażam sobie, abym spędzała je gdzie indziej niż u siebie. Zobaczymy, czas pokaże.
    Jak będę miała dzieci to mam nadzieję pokazać im co znaczy atmosfera świat, aby i one miały co wspominać w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, u mnie podobnie jak u Ciebie wszystko ulega zmianie. Ale to normalne, czas płynie i nauczyłam się już że nie ma co z tym walczyć. Kiedyś też trudno byłoby mi wyobrazić sobie Wigilię z inną rodziną niż moi rodzice, ciocie, kuzynostwo, ale teraz wiem że czasem tak trzeba i nie narzekam :)

      Usuń
  8. Jak piękne są ozdoby choinkowe i jak zgrabne są Twoje plany związane z imprezami bożonarodzeniowymi. Życzę Tobie i Twojej rodzinie Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku, mimo że jest już późno.
    Miejmy nadzieję, że ten rok jest lepszy niż wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie od dziecka Wigilia odbywała się w gronie najbliższej rodziny. Pewnie dlatego, że nigdy nie utrzymywaliśmy bliskich relacji z dalszą rodziną, poza tym u mnie w domu było pięcioro dzieci, rodzice i babcia, więc i tak sporo osób xD Obecnie Wigilię robię tak samo jak moja mama, czyli w gronie tylko mojej rodziny, jest dzielenie się opłatkiem, barszcz z uszkami i karp. Odeszłam od kolędowania, modlenia się, a na stole nie ma krzyża. Choinkę też ubieram bardzo wcześnie, lubię jak stoi długo, zwykle do około połowy stycznia:) Również lubię oglądać świąteczne filmy, w tym roku obejrzeliśmy Kalifornijskie Święta:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny pomysł na post- święta dawniej i dziś!
    To ciekawe- dzielenie się czosnkiem, nigdy o czymś takim nie słyszałam, ale bardzo mi się podoba...
    Muszę przyznać, Twoje podejście do świąt zaimponowało mi. Ubieranie choinki 6 grudnia, pieczenie pierniczków, mniej potraw, brak presji...
    Zmieniają się czasy i trzeba tworzyć własne rytuały, a z dawnych tradycji "ukraść" ten najbardziej lubiany "element"...A to co było dawniej zapakować do ślicznego pudełeczka pt." wspomnienia" i otwierać je, gdy najdą nas nostalgiczne chwile...
    Moje pokolenie często miota się między perfekcyjnymi świętami, a świętami marzeń.
    Choinkę kupiłam bardzo wcześnie, ale jej nie ubrałam. Mąż błagał-"Daj żyć choince", więc stoi na ganku i czeka, aż będzie ją można wkopać w ogródku. Zrobiłam dużo różnych potraw ze śledziami i zjedliśmy je, ale moja słynna zupa śledziowa niestety się zmarnowała, bo moja córka najpierw zrobiła wigilię dla rodziny męża, a potem przyjechała do nas...Dla odmiany zrobiłam w tym roku sernik "Złota rosa" i to nie był dobry pomysł, bo tradycyjny sernik miałby większe wzięcie.
    Mimo to spędziliśmy całą rodziną udane, wesołe święta i bilans wyszedł dobry.( tak bardzo staram się unikać słowa na "+" i pozytywny, bo te słowa mają teraz- jak dobrze wiemy- bardzo niekorzystne znaczenie)
    Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku, dla Ciebie i Twoich bliskich, Sabino!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że różnica pokoleń ma tutaj znaczenie. Zauważyłam właśnie, że im ludzie młodsi tym mają mniej rygorystyczne podejście do tych całych przygotowań. Najważniejsze to robić to wszystko po swojemu i tak żeby się dobrze czuć podczas naszych świąt ;) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. Również staram się trochę czesniej ubierać choinkę i też zaczęłam piec pierniczki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. My z mężem wigilię spędzamy raz u moich rodziców a raz u teściów. Tyle się więc u mnie zmieniło, że poznałam nowe zwyczaje. Nawet mi się to podoba bo oni mają zupełnie inne potrawy wigilijne. Moja mama zawsze szalała z ilością jedzenia i pracy przed świętami. Teraz pozwala mi i siostrze sobie pomóc a my staramy się ją przekonać, że naprawdę nie potrzeba tak wiele, żeby święta były wyjątkowe :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje dzieci są już dorosłe i mamy wnusię:) Muszę się więc dzielić z drugimi rodzicami ale co drugi rok mam u siebie całą rodzinkę. Ostatnie święta właśnie takie były, pomimo utrudnień wszystko się udało i było pięknie. Pielęgnujemy różne zwyczaje naszych babć ale mamy też swoje własne. Najważniejsze jednak to być razem.
    Ciekawy post Sabinko. Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja świąt z dzieciństwa nie wspominam dobrze. Mama zawsze była bardzo zmęczona przygotowaniami i teraz już wiem, że nie na tym to ma polegać. Dlatego obecnie angażuję mojego syna w przygotowania, męża też jak się da. A największym wysiłkiem dla mnie jest robienie uszek z pieczarkami. A wychodzą mi tak perfekcyjne, że muszę się poświęcić i zrobić więcej. Co do choinki to u mnie do połowy stycznia max.

    OdpowiedzUsuń
  15. ..ale wspaniały wpis ! w sumie takie wspomnienia <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Moje Święta jakoś specjalnie nie różnią się oprawą od tego, jak było w dzieciństwie. Zmieniło się głównie moje nastawienie. Już nie patrzy się na prezenty tylko przeżywa je bardziej emocjonalnie i cieszy kontaktem z rodziną :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo lubię takie wpisy. Ja tradycje związane ze Świętami uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne tradycje były u ciebie obecne. Fajnie, że sama wprowadzasz dane tradycje w swoim domu. Pierniczki uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Puekne tradycje i sliczna choinka! Wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
  20. Wpadłaś na świetny pomysł by przedstawić porównanie świąt Bożego Narodzenia kiedyś i teraz.
    Jak byłam mała to też jakoś bardziej te święta się czuło, może dlatego, że nie było tak wielkiej komercja jak teraz. Jeszcze dobrze, nie zacznie się święto Zmarłych w listopadzie już pojawiają się świąteczne dekoracje przez co jak już przyjdzie grudzień to człowiek jest przesycony tym wszystkim.

    U mnie w domu dalej kultywuje się wszystkie tradycje jakie pamiętam z czasów dzieciństwa.
    Piękną choinkę ubrałaś oraz cudownie udekorowalaś domek :)
    Życzę Ci cudnego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja w sumie cały grudzień żyłam świętami. Pięknie u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj ♡
    U mnie było dokładnie tak samo. Za dzieciaka dom w którym mieszkam był domem rodzinnym. Babcia z dziadkiem jeszcze żyli, mieli dużo dzieci więc wszyscy przyjeżdżali ze swoją rodzinką. Teraz każdy spędza u siebie, faktem jest też to, że rodzina rozsiana jest po całej Polsce. Teraz spędzamy wigilię w mniejszym gronie, ja dodatkowo pół u moich rodziców i pół u rodziców narzeczonego. Już drugi rok odbywam dwie wigilie.
    Liczę na to, że kiedyś ja zorganizuję taką rodzinną wigilię. Zaproszę moich rodziców, teściów, będą moje dzieci, może rodzeństwo narzeczonego bo ja jestem jedynaczką. Znów będzie tak jak dawniej.
    Śliczne zdjęcia, naprawdę piękny wpis!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za podzielenie się swoją historią :) Czyli nie tylko u mnie czas wpłynął na takie zmiany. To chyba normalna kolej rzeczy. Też zrobiłabym kiedyś taką Wigilię jak piszesz, ale jakoś w moim małym salonie sobie tego nie wyobrażam ;) Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
    2. Na to wygląda, że czas zmienia wszystko to co znamy i pamiętamy, w nowe i nieznane. Miło jest na duszy na samo wspomnienie tych gorących, rodzinnych wigilii :) Nasze historie są bardzo podobne :)
      Ja na razie jeszcze nie mam swojego salonu, swojego mieszkania, ale jak już wszystko będzie po remoncie to też raczej miejsca będzie niewiele. Może jakoś się upchamy :D
      Marzy mi się też wigilia rodem z teledysku Last Christmas, gdzieś w górach w wynajętym domu z przyjaciółmi :)
      Gorące uściski !

      Usuń
  23. Najbardziej chyba trochę tego śniegu brakowało. Jednak tworzy taki klimat ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. piękna ta choinka!!
    ja z kolei ubieram 1 grudnia albo wcześniej żeby na 1 grudnia już zaświecić ;D

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja jestem od Ciebie nieco młodsza, u mnie odkąd pamiętam spędzamy Wigilię w gronie domowników, czasami pojawi się ktoś dodatkowy, ale zazwyczaj jednak spędzamy ją w skromnym gronie, a odwiedzamy się nawzajem w kolejne dni Świąt. Jeszcze kilka lat wstecz choinkę ubierało się u mnie właśnie w Wigilię, w ostatnich latach ubieramy ją dzień przed. Zawsze przed tym nim zasiądziemy do stołu, łamiemy się opłatkiem, a życzenia składa najstarszy z domowników. Na stole gości m.in. barszcz z uszkami, czasami dodatkowo są do niego jakieś paszteciki, oczywiście jest ryba, w tym karp, bigos itd., ale takim elementem, który zawsze jest zaskoczeniem są gotowane ziemniaki, pokrojone i podsmażone z gotową przyprawą do ziemniaków, pychotka. Od niedawna na święta piekę pierniczki i powoli staje się to moją małą tradycją. O tym czosnku pierwsze słyszę, słyszałam jednak, że niektórzy wkładają do swoich portfeli łuskę karpia zawiniętą w sreberko ma to przynieść fortunę.

    Szczęśliwego Nowego Roku,
    Melka blogerka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana za podzielenie się tym jak u Ciebie wyglądają święta. Na pewno panuje u Was super atmosfera i wszystkie te dania, które wymieniłaś brzmią pysznie. Nigdy nie słyszałam o ziemniaczkach z przyprawą na Wigilię, fajna ciekawostka :)

      Usuń
  26. Uwielbiam oglądanie świątecznych filmów właśnie w tym zimowym okresie :) Pierniczków raczej nie piekłam, ale piernik praktycznie zawsze :) Piękna choinka!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za wszystkie komentarze i obserwacje.
To dla mnie motywacja do dalszej pracy i rozwoju.
Odwiedzam wszystkie blogi, które zostawiły swój ślad.