czwartek, 27 sierpnia 2020

Moja wieczorna naturalna pielęgnacja

Ładna cera bez niedoskonałości to dla mnie podstawa do dobrego samopoczucia ze samą sobą. U mnie nie było łatwo dobrać odpowiednią pielęgnację, jednak metodą prób i błędów znalazłam kosmetyki, które mi służą.







Wiem jak ważna do samooceny jest ładna, zadbana cera, ponieważ przez wiele lat borykałam się z problemami skórnymi.

Pamiętam jak w liceum jeździłam po dermatologach w poszukiwaniu skutecznego leku na trądzik. Leczyli mnie najpierw kosmetykami, które miały złe składy (teraz to wiem) i powodowały jeszcze gorszy wysyp, a później brałam antybiotyki, które pomagały, ale tylko na czas ich brania. Przeszłam też kurację Izotekiem - bardzo silny lek mający mnóstwo skutków ubocznych. Teraz na pewno bym się na to nie zdecydowała.

Moja skóra jest kapryśna i długo szukałam odpowiedniej dla siebie pielęgnacji. Jakieś 2 lata temu natrafiłam na grupę na facebooku KLIK o kosmetykach naturalnych.

Zaczęłam  wtedy czytać składy i zwracać na to uwagę. Moja cera nadal nie jest idealna, ale w porównaniu do tego co było, to jest naprawdę dobrze. Bardzo rzadko na mojej twarzy pojawiają się teraz niespodzianki.

Moja pielęgnacja nie jest bardzo rozbudowana, raczej stawiam na minimalizm, na mojej toaletce nie ma miliona kosmetyków.




W dzisiejszym poście pokażę Wam po krótce czego używam wieczorem.

Po myciu twarzy spryskuję ją tonikiem lub hydrolatem. Nie mam swojego ulubieńca. Teraz akurat używam toniku aloesowego z NaturalME, który jest w porządku. Dobrze łagodzi cerę i pozostawia przyjemne uczucie nawilżenia.




Następnie nakładam żel aloesowy z Holika Holika, bardzo znany produkt, który można używać do wszystkiego: na końcówki włosów, na twarz jako serum, na suche skórki, poparzenia słoneczne. Jestem z niego bardzo zadowolona, szybko się wchłania w moją buzię i pozostawia ją gotową na nałożenie kremu.




Przed nałożeniem kremu na noc na całą twarz zawsze nakładam krem pod oczy. 






Bardzo lubię te z Vianka, są niedrogie, mają dobre składy i wystarczająco nawilżają moje okolice pod oczami. Teraz mam przeciwzmarszczkowy, miałam też z innych serii i były równie dobre.

Następnie nakładam krem. Tutaj również u mnie króluje Vianek. Lubię ich Intensywnie odżywczy krem do twarzy na noc. Ma żółty kolor, łatwo się rozprowadza i mam wrażenie, że rzeczywiście odżywia moją skórę.

Czasem zamiast żelu aloesowego używam oleju z pestek malin, za jego pomocą wykonuję masaż twarzy podpatrzony na YouTube na kanale Azjatycki Cukier. Jest to prosty wieczorny masaż, nie zajmuje dużo czasu, a mam nadzieję, że da efekty za kilka lat. Zachęcam do obejrzenia filmiku i spróbowania, taki masaż jest bardzo przyjemny i wspaniale rozluźnia mięśnie twarzy KLIK





Olej z pestek malin jest polecany do cery skłonnej do wyprysków. 

Raz w tygodniu używam peelingu. Ostatnio kupiłam peeling z Orientany i jak na razie mi się sprawdza, delikatnie złuszcza martwy naskórek i nie podrażnia.





Od czasu do czasu przed kremem nakładam odżywczo - nawilżające serum z Nacomi dla odmiany od żelu aloesowego. Czasem, gdy cera wygląda gorzej dodaję do kremu kropelkę serum z The Oridnary Niacinamide 10% + Zinc 1% - jeśli macie problemy z trądzikiem to polecam je spróbować, ma bardzo dobre opinie i mi pomogło pozbyć się podskórnych krost.




To wszystkie produkty, których używam wieczorem. Nie używam drogich kosmetyków, ale staram się zwracać uwagę na składy, im mniej chemii tym lepiej. Od kiedy wprowadziłam naturalną pielęgnację moja cera odżyła i moje problemy z trądzikiem się skończyły. Oczywiście zdarzyło mi się kupić krem z naturalnym składem, po którym mnie wysypało, jednak mimo to ogólnie jest znaczna poprawa.

A wy jakich kosmetyków używacie? Kupujecie te z naturalnym składem czy może nie zwracacie na to uwagi?

Pozdrawiam serdecznie :)


poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Sandomierz - królewskie miasto

Kilka tygodni temu postanowiliśmy wykorzystać piękną, słoneczną sobotę na wypad do Sandomierza - miasta w województwie Świętokrzyskim znanego ostatnimi czasy z serialu "Ojciec Mateusz". Lubię podróżować, nawet w niedalekie zakątki. Odwiedzenie nowego miejsca napawa nową energią, pozwala na chwilę oderwać się od codzienności. Mam to szczęście, że mój mąż podziela mój entuzjazm do takich wypadów, więc długo się nie zastanawiając wyruszyliśmy do Sandomierza.



Przed południem przywitała nas pochmurna pogoda i było dość chłodno. Weszliśmy na rynek przez wąską klimatyczną uliczkę, pełną kafejek i sklepików z pamiątkami. 






Pierwsze co widzimy po wejściu na rynek to Ratusz, którego najstarsza część pochodzi z 1349 roku



Rynek sam w sobie jest bardzo ładny, otaczają go zabytkowe kamienice, co bardzo lubię. Nie brakuje restauracji i kawiarni, gdzie można przysiąść i wypić kawę lub coś zjeść. Do jednej z nich wstąpiliśmy, nazywała się Trzydziestka i mieści się zaraz przy rynku. Jest to jedna z większych knajp w centrum miasta. 




Jedzenie było dobre, aczkolwiek nie jest to restauracja, którą bym się szczególnie zachwycała. Była po prostu ok, myślę że można by znaleźć coś lepszego w okolicy, jednak my weszliśmy do pierwszej lepszej bez wcześniejszego czytania opinii. 

Po zjedzeniu lunchu poszliśmy na spacer w kierunku Zamku Królewskiego, w którym mieści się muzeum. 



Z Zamku rozpościera się widok na rzekę Wisłę, są ławeczki gdzie można usiąść i podziwiać widoki lub zrobić sobie zdjęcie. 










Jeśli chodzi o mój strój tego dnia to postawiłam na wygodę i prostotę. Biały T-shirt z delikatnym dekoltem do mój must have, biel dodaje świeżości i uważam, że wygląda czysto i elegancko. Spodenki to wyprzedażowy zakup, który okazał się strzałem w dziesiątkę, bo są wygodne, dzięki temu że mają wysoki stan, a kokarda w pasie dodaje im uroku. Do tego wygodne klapki na płaskim obcasie i jasna letnia torba. 

Bluzka - Mango
Spodenki - Reserved 
Torba - Reserved
Klapki - Reserved


Dalej ruszyliśmy spacerem w kierunku Wąwozu św. Jadwigi. 




Po drodze w oddali zobaczyliśmy Kościół pw. św. Jakuba, który otacza spora winnica. 






Wąwóz ma długość około pół kilometra, podobno miejsce to często było odwiedzane przez królową Jadwigę, która była gościem pobliskiego kościoła św. Jakuba, stąd pochodzi nazwa wąwozu.



Gdy dotarliśmy do kościoła św. Jakuba niebo się rozchmurzyło i wyszło nawet słońce. Z podwórza kościoła można obserwować pokaźną winnicę, można też wypić wino lub kawę z tym pięknym widokiem w tle. 









W drodze powrotnej przeszliśmy przez Ucho Igielne inaczej zwane Furtą Dominikańską. Furta zyskała nazwę dominikańskiej ponieważ stanowiła najkrótsze połączenie między dwoma klasztorami dominikańskimi. 



W słońcu rynek i ratusz prezentowały się jeszcze lepiej.


Wypiliśmy pyszne cappuccino waniliowe i postanowiliśmy wejść na Bramę Opatowską, co było najlepszym punktem tej wycieczki. Widoki były przepiękne. 













Takimi widokami pożegnaliśmy się z Sandomierzem. Pospacerowaliśmy, pozwiedzaliśmy, zobaczyliśmy nowe miejsca i odpoczęliśmy. Magnesik z Sandomierza dołączył do kolekcji naszych magnesów z wyjazdów.

Mam nadzieję, że tego lata uda nam się odwiedzić też Kazimierz Dolny, który jest podobno równie urokliwym miejscem.

Ktoś z Was był w Sandomierzu? Lubicie takie jednodniowe wypady?

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze, odzew od Was motywuje mnie do pisania i bardzo cieszy :)

czwartek, 20 sierpnia 2020

Dlaczego warto myśleć pozytywnie?


     Każdy ma gorsze dni - to zupełnie normalne. Ja też czasem się denerwuje, nie doceniam tego co mam, zazdroszczę innym oglądając ich "perfekcyjne" życie na Instagramie. W dzisiejszych czasach łatwo jest popaść w marazm, wszechobecne jest dążenie do perfekcji. Jednak uważam, że życie jest jedno i powinniśmy je wykorzystać jak tylko się da, nie tracąc czasu na negatywne myśli. Co mi pomaga czuć się dobrze i utrzymywać się w dobrym humorze?


Zadbaj o siebie


     Warto zadbać o to co ląduje na naszym talerzu. Proste i wszędzie to słyszymy, ale często zapominamy. Wiem sama po sobie, że gdy rzucę się na pizze i chipsy, bo nie mam humoru i "coś mi się od życia należy" to potem mam wyrzuty sumienia, czuje się jakby brudna od środka. Od razu stwierdzam, że po co mi to było - napakowałam swoje ciało pustymi kaloriami, czuję się ciężko i źle ze sobą. Jestem zła, że nie zadbałam o to, żeby odżywić swoje ciało. Bo przecież nasze ciało to nasz dom, dlatego dbajmy o nie. Po śmieciowym jedzeniu nie mam energii i mój nastrój spada, myślę że nie tylko ja tak mam, dlatego zwracajmy uwagę na to, aby nasze posiłki były zdrowe i zbilansowane, a będziemy z siebie bardziej zadowoleni, zdrowsi i pełni energii.






Ruszaj się


        Nie jestem mistrzem sportu, nie biegam, nie chodzę na siłownię, a próby ćwiczeń z Ewą Chodakowską spełzły na niczym, bo nie dawałam rady, nie sprawiało mi to przyjemności. Mimo to wiem, że ruch jest ważny i wyzwala endorfiny, dlatego wybieram taką aktywność, która sprawia mi przyjemność. Codziennie staram się rozciągać, wykonywać różne lekkie ćwiczenia podczas oglądania ulubionego serialu, jeżdżę na rowerze i spaceruję z psem. Nie chodzi o to żeby od razu być super wysportowanym, myślę że każda aktywność fizyczna zadziała na plus.





Utrzymuj porządek 


    Nie lubię bałaganu. Źle mi się funkcjonuje gdy wokół mnie stoją brudne kubki, talerze, walają się jakieś papiery, a z kosza na pranie wylewają się brudne ciuchy. Wolę mieć wszystko ogarnięte i schludne. To wpływa na kondycję psychiczną. W czystym domu od razu człowiek czuje się lepiej.





Rozwijaj się


     Róbmy coś dla siebie: dobra książka, serial, który coś wniesie do naszego życia, wyjazd na wycieczkę, zwiedzanie, nauka języka. Ja na przykład łącze przyjemne z pożytecznym i oglądam filmy po angielsku, a gdy jeszcze nie znałam na tyle tego języka to lubiłam tłumaczyć sobie piosenki i potem ich słuchać ze zrozumieniem. W życiu nie wolno stać w miejscu. Świadomość że idę do przodu zawsze podnosi mnie na duchu.







      To wszystko sprawia, że łatwiej jest mi myśleć pozytywnie, czuć się dobrze.

W wieku około 16 lat przeczytałam książkę pt. "Sekret" i utkwiła mi ona w pamięci do dziś.



Mówi o tym, że w życiu działa prawo przyciągania - w co wierzymy, o czym myślimy, jakie mamy przekonania na temat naszego życia tak będzie ono wyglądało. Negatywne myśli, zazdrość, skąpstwo, obgadywanie, złość - tego warto się wystrzegać, bo wysyłając w świat negatywne emocje przyciągamy do siebie negatywne zdarzenia i na odwrót - myśląc pozytywnie przyciągamy te dobre.

     Miałam w życiu dużo sytuacji kiedy ludzie dookoła stwierdzali "ty to masz szczęście", "tej to się zawsze uda".  Po przyjeździe do Londynu wykonywałam prace typu sprzątaczka, kelnerka, pracowałam w pralni i fabryce zdjęć, ale byłam wtedy bardzo szczęśliwa i podekscytowana, nawet sprzątając czyjeś toalety czułam się zadowolona, że mam pracę, mogę zarabiać. Myślałam cały czas pozytywnie. Po niecałym roku pobytu dostałam propozycję pracy w biurze, w co trudno mi było uwierzyć. Zawsze widziałam siebie jako pracownika biurowego, ale nie w Anglii. Przecież mój język był średni, nie miałam doświadczenia, a jednak życie podsunęło mi to czego pragnęłam, znalazł się sposób. Mojego męża poznałam w wieku 19 lat, na portalu randkowym. Dziwnym trafem było to 2 miesiące przed moim wylotem do Londynu, gdzie miałam wtedy odwiedzić rodzinę. Okazało się że on pracuje w Londynie i akurat tam wtedy będzie. Zaczęliśmy pisać o tym w jakiej będę dzielnicy, może się spotkamy, na pewno nie będzie blisko bo przecież Londyn jest ogromnym miastem. Okazało się że dzieliło nas tam 10 minut piechotą. Spotkaliśmy się i jesteśmy razem do dziś. Czy to przyciągnęłam? Nie wiem może tak, a może było to przeznaczenie. W każdym razie trudno mi uwierzyć w taki przypadek. Wielokrotnie zgubiłam portfel lub dokumenty, jednak zawsze ktoś mi je zwrócił. Wierzę, że pozytywne nastawienie działa i wysyłając dobrą energię ona do nas wróci. Nawet mój pobyt w Anglii - zawsze chciałam mieszkać za granicą i życie samo podsunęło mi ten wyjazd, nie musiałam się zastanawiać jak to zrobić żeby wyjechać.

    Wierzę w to, że warto być optymistą i patrzeć w przyszłość z wiarą i pozytywnym nastawieniem. Nastawmy się na to, że będzie dobrze, a los sprawi że tak będzie. Tak żyje się łatwiej.
     A jak jest z Tobą? Słyszałaś o prawie przyciągania, wierzysz w moc pozytywnego myślenia? Jestem bardzo ciekawa Waszych komentarzy :)



środa, 12 sierpnia 2020

Zmiany są dobre - moja historia

     Jestem Sabina i mam 26 lat. Wychowałam się w małej miejscowości na Podkarpaciu.  Od zawsze ciągnęło mnie w świat, więc gdy tylko mogłam wyrwałam się z tej mojej wioski. Jako dziecko bardzo zazdrościłam mojemu kuzynostwu, które było "z miasta", mimo że moje życie na wsi było całkiem normalne, niczego mi nie brakowało. No może oprócz towarzystwa, bo jestem jedynaczką i mieszkałam w ostatnim domu pod lasem, dzieci w sąsiedztwie nie było, więc spędziłam dzieciństwo sama w piaskownicy w towarzystwie babci. Myślę, że bardzo to wpłynęło na to jaka jestem - lubię być sama, rozmyślać, a dłuższe przebywanie między ludźmi mnie męczy. Tak więc jestem typem samotnika i już mi to nie przeszkadza - taka jestem i nie zmienię tego, choć przez długi czas próbowałam zmienić moje usposobienie na bardziej przebojowe, jednak nic z tego.


    Gdy skończyłam liceum nadszedł czas wyjazdu na studia do dużego miasta. Co to było za wydarzenie! Nowy rozdział, nowa perspektywa - bardzo mnie to ekscytowało. Lubię takie zmiany w życiu, strasznie mnie nakręcają. Wydaje mi się wtedy, że teraz będzie lepiej, zacznę wszystko od nowa, będę nowym człowiekiem! 3 lata mieszkałam w Rzeszowie w wynajmowanym pokoju i było super - wspominam ten czas najlepiej. Zrobiłam licencjat z filologii polskiej, bo czytanie i pisanie od zawsze mi się podobało - mam duszę humanistki i czułam wtedy,  że się spełniam, rozwijam robię coś dla siebie. Pracowałam jako kasjerka w kinie co dawało mi po raz pierwszy w życiu poczuć, że mam swoje pieniądze, mogę wydać je na co chcę - byłam królową życia! Byłam też wtedy w związku na odległość z moim obecnym mężem, który pracował w Londynie, więc postanowiłam po licencjacie wyjechać na wyspy. I znów ta ekscytacja, znów coś nowego, nowe miejsce, nowy kraj. Ostatni rok studiów spędziłam na oglądaniu angielskich youtuberek i wyobrażaniu sobie jak to ja będę tam mieszkać, w tym wielkiem świecie. Myślę, że takie dążenie ku nowemu jest dobre. Człowiek powinien mieć w sobie cały czas chęć zmiany. Uważam, że stagnacja nigdy nie wychodzi na dobre, dlatego cieszę się, że miałam okazję spróbować życia za granicą i że się na to odważyłam.
       Nie mogłam się doczekać i tak w lipcu 2016 zamieszkałam w małym brzydkim pokoiku z lodówką przy łóżku, ale z chłopakiem i w Londynie! To było dla mnie coś. Byłam wtedy pewna, że już tam zostanę na zawsze. Wydawało mi się, że moje miejsce jest właśnie za granicą, w wielkiej metropolii, bo przecież od dziecka pragnęłam mieszkać w mieście. Spędziłam tam 4 lata - dużo się nauczyłam, dużo zobaczyłam, usamodzielniłam się. Nie zostałam tam na zawsze, zmieniłam zdanie, co nauczyło mnie żeby nigdy nie mówić nigdy. Podobno tylko krowa nie zmienia zdania. Było ciężko, przeszłam przez wiele beznadziejnych prac, ale o tym napiszę dokładnie w kolejnym poście, bo zbiegi okoliczności jakie mnie tam spotkały są warte opowiedzenia. Prawo przyciągania istnieje - mam tego dowody. Dostałam super pracę po pewnym czasie, taką o jakiej marzyłam i śmiem wierzyć, że ją przyciągnęłam ;) 






     Po 4 latach wróciłam do Polski. Wielki dzień był w marcu tego roku, choć planowany był na maj, ale Koronawirus zweryfikował plany. W stresie i niepewności na wariackich papierach wróciliśmy kilka miesięcy temu i teraz odnajduję się w nowej rzeczywistości. Znowu mieszkam na wsi, 80 km od tej rodzinnej. Mieszkam z mężem w małym domku, który cały czas urządzamy tak aby był przytulny i aby poczuć się w końcu jak u siebie. Zachwycam się polskim latem, jakiego mi brakowało. Uwielbiam naturę, która mnie tu otacza i korzystam z tego ile mogę. Co więcej oczekuję na przyjście na świat dziecka, więc kolejna duża zmiana przede mną, co jak zawsze mnie ekscytuje.
     Blog powstał aby dzielić się z Wami moją codziennością. Zawsze chciałam to robić i teraz jest na to odpowiedni moment. To będzie blog o prostym i pięknym życiu, o tym aby doceniać chwile i iść zawsze do przodu, mimo różnych przeszkód. Witam Cię na moim blogu, rozgość się, będziemy rozmawiać o życiu, docenianiu chwil i pokonywaniu przeszkód, opowiem trochę moich historii i przemyśleń, tego co sprawia mi radość i mnie motywuje. Będzie mi bardzo miło jeśli na dobry początek zostawisz mi jakiś komentarz na przywitanie :)
    Do następnego! :)
Dziękuję, za wszystkie komentarze i obserwacje.
To dla mnie motywacja do dalszej pracy i rozwoju.
Odwiedzam wszystkie blogi, które zostawiły swój ślad.