Witajcie!
Listopad już prawie za nami, stwierdziłam że fajnie będzie podsumować sobie ten miesiąc. To jeden z plusów prowadzenia bloga - motywacja do podsumowywania miesięcy. Widzę wtedy co zrobiłam w danym czasie, ile z moich planów zrealizowałam, co przeczytałam, co obejrzałam, gdzie byłam, czego nowego się nauczyłam, co zrobiłam dla siebie i własnego rozwoju. Wcześniej tego tak nie analizowałam i miałam przez to wrażenie, że czas przecieka mi przez palce. Miesiąc za miesiącem mijał bez żadnej większej refleksji. Cieszę się, że wprowadziłam taką zmianę w moim życiu i teraz nie dość, że poznaję tu fajnych ludzi, czerpię inspiracje, wyżywam się kreatywnie to jeszcze motywuje mnie to do większego działania i doświadczania życia po prostu.
Jaki był mój listopad?
Wracając do listopada to lepiej wspominam jego drugą połowę. Pierwsza była szarobura. Miałam jakiś spadek energii przez kilka dni, na szczęście szybko mi to minęło i wróciłam na dobre tory. Jestem typem osoby, która łatwo łapie doły, ale też szybko się z nich wygrzebuje. Mój listopadowy dół trwał może dwa dni, a potem wstałam i wróciłam do życia. Bo przecież szkoda czasu.
Jak mi poszło w listopadzie z moją listą?
Na początku miesiąca zrobiłam listę rzeczy do zrobienia w listopadzie. Traktowałam to z przymrużeniem oka, nie spinałam się że wszystko muszę wypełnić, raczej miało to być takie zaznaczenie, zastanowienie się nad tym jak chcę żeby wyglądał mój miesiąc. Zobaczmy teraz ile udało mi się z tego dokonać.
Nie jest źle, z 30 planów do zrealizowania udało się wykonać 21.
Nie upiekłam 3-bita, ale może uda się to zrobić w grudniu, np. przed świętami? Przenoszę to na kolejny miesiąc. Medytacji też nie spróbowałam i bardzo żałuję, bo wiem że przynosi to dużo korzyści. Z jogą też szło mi średnio i tego najbardziej żałuję, bo wiem jak dobrze to wpływa na moje ciało. Miałam przerwę, ale już wracam do tej aktywności. Nie robiłam jogi co drugi dzień, ale też nie zrezygnowałam z niej całkowicie, więc plan wykonany pośrednio. Jeśli chodzi o czytanie to przeczytałam jedną książkę, a właściwie to kończę czytać "Jestem żoną szejka". Dosyć wciągająca historia oparta na faktach, pokazująca zupełnie inne życie niż nasze, polskie. Nie oglądałam filmików po angielsku, przez co mój angielski na pewno się trochę cofa, dobrze że serial na Netflixie oglądam w tym języku, tylko z polskimi napisami, więc też ten punkt można powiedzieć że wykonałam w jakimś stopniu. Z treningiem mojego psa całkowicie popłynęłam. O witaminach niestety czasem zapominam, brałam je bardziej co drugi dzień niż codziennie.
Po co mi taka lista?
Dzięki takiemu podsumowaniu wiem na co zwrócić uwagę, co chce wprowadzić i co wprowadziłam. Stworzę na pewno podobną listę na grudzień, bo działa to na mnie motywująco. Pomaga bardziej przeżywać i doświadczać. Sprawia, że zbiór małych rzeczy składa mi się na wartościowy miesiąc. Działa to też, a może przede wszystkim na moją psychikę - mam wrażenie, że czas nie ucieka mi przez palce.
Co zaliczam do ulubieńców miesiąca?
Serial
Książka
Wycieczka
Świeca
Któregoś razu będąc w Rossmanie rzuciła mi się w oczy świeca z serii Doroty Szelągowskiej. Moja kobieca ciekawość i zamiłowanie do fajnych dodatków do domu zwyciężyły i postanowiłam wrzucić do koszyka, zwłaszcza że akurat była kilka złotych taniej na promocji. Zapłaciłam za nią chyba 24 zł i uważam, że były to dobrze wydane pieniądze. Podoba mi się wygląd tej świeczki, taki minimalistyczny i elegancki, to że ma drewniany knotek i ładnie skrzypi podczas palenia no i oczywiście piękny zapach, który jest wyczuwalny w domu, więc świeca spełnia swoją funkcję. W listopadzie paliłam ją bardzo często, nawet teraz podczas pisania tego posta pali mi się w tle ;)